Od zawsze, choć nie pytaj jak, skąd i dlaczego, nosiłem w
sobie przekonanie, że sztuka to coś, w co wkładamy swoje emocje. Natomiast
nigdy nie wiedziałem, na czym to dokładnie polega. Nie rozumiałem, jak np.
malarz dopieszczający każdy detal swojego obrazu, wkłada w niego emocje. Jak
przez te całe - dajmy na to 4 godziny -
gdy go maluje, towarzyszy mu ta emocja, którą chce przelać na płótno? Nie
rozumiałem też, gdy ktoś mówił, że taniec pozwala wyzwolić i wyzbyć się np. złych
emocji. Jak jesteś zły, to tańczysz tak,
jakbyś był zły. A jak jesteś znudzony, to tańczysz tak, jakbyś był znudzony.
Ok… tyko jak to się robi? Ja przychodząc na treningi zawsze tańczyłem tak samo.
Z drobną różnicą. Gdy byłem zły albo smutny, nie chciało mi się w ogóle ruszać,
a już tym bardziej wlewać te emocje w taniec. Po prostu i najzwyczajniej w świecie nie podobał mi się mój ruch. Na
tamten czas to, co nie było dla mnie dobre technicznie, nie było też ładne.
Zacząłem szukać, czytać,
rozmawiać. A z czasem rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
Dowiedziałem się, że sztuka ma być przede wszystkim kontrowersyjna. Ma prowokować do zmian i do
myślenia. Ale niekoniecznie musi być idealna.
Kreska nie musi być doskonała, ruch nie musi być
perfekcyjnie wykończony, rzeźba nie musi być genialna. Ale musi mieć „duszę”,
prawdę. To coś, co budzi w Tobie podziw, gdy na to patrzysz. To coś, co
powoduje, że nie możesz oderwać wzroku i czujesz, jak w środku udziela Ci się
pewien stan. Ten stan, którego nie umiesz racjonalnie wytłumaczyć, ale który
sprawia, że nie możesz przestać chłonąć tego, czego właśnie doświadczasz.
Nieważne, jakie budzi w Tobie uczucia: dobre czy złe. Ważne,
że je budzi. O to chodzi. Nie potrafisz przejść obojętnie obok tego czegoś.
Prowokuje to Twoją reakcję, zmusza do myślenia.
Techniczne udoskonalanie, geometryczne doprecyzowanie,
wizualne upiększanie to cechy, które tylko ułatwiają zrozumienie i odbiór tego
dzieła, ale nie są tu kluczowe. Bo jak masz odebrać coś, co nic nie
przedstawia? To tak, jakbyś rozmawiał z trupem. Ma formę, ale nie ma duszy. Techniczne
umiejętności przyjdą z czasem, jak
będziesz je trenować. Tylko że tego czasu, który poświęcisz na doskonalenie
techniki, nie skrócisz. Bo technikę nabiera się latami. Perfekcyjność to domena
rzemieślnika, nie artysty. To cecha tych, co lubią dopracowywać swoje dzieło
techniką, bo poza tym nic więcej nie są w stanie nim przekazać. Nie dlatego, że
nie potrafią. Tylko stawiają formę ponad wyraz artystyczny. Dopiero gdy połączysz te
dwa elementy w całość, możesz uzyskać zamierzony efekt. Artysta nie powinien
wymagać od siebie perfekcyjności. Dlatego, że wówczas nigdy nie pokaże swojego
dzieła. Zawsze będzie chciał je przedstawić lepiej. Stąd więcej w dzisiejszym
świecie pustych treści, a mniej faktycznego przekazu.
W momencie, kiedy jesteś prawdziwy i pozwalasz sobie na
swobodę, czujesz tzw. flow. Płyniesz. I nieważne, jakie emocje Tobą kierują.
Pozwalasz sobie na to, żeby je przeżywać. Wykrzyczeć to, co Cię boli lub
radować się tym, co Cię spotkało. Wtedy wyzwalasz to z siebie w takiej postaci,
w jakiej tylko chcesz - obraz, tekst,
ruch itp. Nie skupiasz się na tym, jak to wygląda, bo tym samym zabiłbyś w
sobie możliwość płynięcia w tej emocji. Miej w nosie to, co myślą inni. Ważne,
że w końcu myślą ;) Niech to będzie najbrzydsza rzecz, jaką widzieli.
Najważniejsze, że natchnie ich do reakcji.
„Jeśli artysta pragnie zachować prawdę w sztuce, musi
pokazywać zmienność świata i tym samym dopomóc go zmienić” - Ernst Fischer
paX, DeNy
Photos by one and only Little Shao
0 komentarze:
Prześlij komentarz